Bardzo poruszająca jest ta ilustracja. Wszyscy na sobie, wzrok rozbiegany, skutecznie poszukujący. Gra w chowanego rozpoczęta. Schowany jest zdrajaca. Raz, dwa, trzy szukam. Wszyscy jacyś tacy przejęci, ale nie tym, co trzeba. Pan Jezus w jednej chwili odsłania dramat wspólnoty: jeden już podjął decyzję i się wyłączył z niej. I to głupie pytanie, takie usprawiedliwiające: ja Panie? Jakby zaraz mieli zaśpiewać „to nie ja była Ewą, to nie ja skradłam niebo”.
Tylko jeden zdradzi? Ale który skutecznie?
Pocieszające jest dziś słowo z I-go czytania: Pan mnie powołał już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki Mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie. I rzekł mi: Tyś Sługą moim, Izraelu, w tobie się rozsławię. (Iz 49, 1-2)
Słodko-gorzka ta zabawa w chowanego.