Pokój Ja Wam daję, pokój mój
Usłyszałem dziś na Mszy bardzo wyraźnie. Nie taki, jaki daje mi moja codzienność. Jest on piękny, ale często mało wymowny, pogłębiony. Szukam coraz mocniej czegoś więcej i głębiej. I nie czuję w tym poczuciu jakiejś pychy. Raczej, spełnienie. To poszukiwanie pokoju wypełnia mnie od środka. Moja codzienność daje mi dużo bezpieczeństwa, lecz często wieczorem przy rachunku sumienia widzę jak jest powierzchowna, słaba, naiwna, bez pasji. To, co buduje moje wnętrze, może także uformować. To znaczy, że będzie w tym fundament, okazja do nabrania kształtów (na razie zacząłem od brzucha). Tylko w takim wymiarze mogę formować także innych i tak jak Jezus powiedzieć komuś: pokój ci daję, Jego pokój zagości teraz w Twoim wnętrzu.
Jeśli mnie ktoś zna dłużej, to wie, jak wielkiego bzika mam na punkcie piłki nożnej. Lubuję się w niej, jest dla mnie smaczkiem. Środa z ligą Mistrzów jest ortodoksją.
Pomyślałem sobie, że dziś wpis będzie bardziej sportowy. Nie są to moje słowa, ale zasłyszane w jednej ze wspólnot. A są one m.in. takie:
po prostu gramy w zwycięskiej drużynie z coachem, który rozpracował technikę przeciwników;
napastnikiem, który wie, że strzeli decydującego gola;
bramkarzem, który ma pewność, że żadnego kiksa nie puści
i co najważniejsze – z sędzią, który zna już wynik meczu.
Tylko co jeśli trener po meczu podejdzie i zapyta skąd jesteś, bo niespecjalnie cię kojarzy?