Ostatni weekend był wspaniały. Więcej wolnego, pogoda dopisała. Spacer wreszcie przyniósł sporo satysfakcji. Złapać oddech to podstawa pracy duchowej. Na bezdechu nic nie uda się zrobić, a raczej „spłoszyć” świeży powiew tlenu w postaci Bożego słowa lub dobrej jakże potrzebnej rozmowy z drugim człowiekiem. Trudno także wtedy poprowadzić uwielbienie. Potrzeba inhalacji.
Czytam dziś teksty wielkanocnych czytań i wciąż są we mnie żywe. Hmmm, ciekawe to słowo: żywe. W końcu Apostołowie mieli zobaczyć z-martwych-wstanie. Wyszło jednak „szydło z worka”. Nie byli w stanie podnieść się z prostego wniosku: to jednak się stało! Życzenia się spełniają. Chcieli żyć i być wolnymi? No to się stało!
Co czylibyśmy, stając przed pustym grobem w wielkanocny poranek? Może zdumienie i zachwyt, a może lęk i obawę? Tak, Chrystusa tam już nie ma i nie należy Go szukać w miejscu pochówku. Wśród tych raczej, którzy chcieli być wolni a On uczynił ich wolnymi.
Bardziej wolnymi.
Jezus ostatniej niedzieli pytał każdego z nas: kochasz bardziej?
Błogosławiony jest ten, kto uwierzył, chociaż nie widział i nie dotykał, błogosławieni jesteśmy, kiedy mówimy nasze codzienne „tak” Panu życia, nawet gdy wszystko wokół wydaje się mroczne i ponure. (Jan Chryzostom)
Pusty
12 wtorek kwi 2016
Posted Blog
in