Boże skrawki – Who I am
25 poniedziałek sty 2016
Posted Blog
in25 poniedziałek sty 2016
Posted Blog
in21 czwartek sty 2016
Posted Blog
inWitajcie!
Dziś mały ranking. Zwykle wstawiamy w nim filmy w jakiejś kolejności, a potem musimy wysłuchiwać uwag krytyków i krytykantów. Proponuję nieco inaczej. Dwie kategorie plus dodatek. Miłego czytania i oglądania.
Doskonały wieczór
Zjawa
Di Caprio, Di Caprio i jeszcze raz Di Caprio i na końcu Tom Hardy. Potrafi zagrać wszystko. Aż dziw człowieka bierze, że a ni razu nie odebrał statuetki Oscara. Przepiękne widoki świetna praca kamery, ujęcia, zbliżenia istny majstersztyk nie mogę się nadziwić w jak fantastyczny sposób został oddany w tym filmie ponury dziki klimat. Umieszczam ten film w zestawieniu za poprzedni rok, bo miałem przyjemność obejrzeć go w gronie przyjaciół na Sylwestra. Znakomity. O wiele lepszy niż przereklamowana Nienawistna ósemka Q. Tarantino.
Marsjanin
Matt Damon w kreacji, która dała mi poczucie fantastycznego obcowania ze sztuką znakomitej opowieści. Świetny film o ludzkiej zaradności (fantastyczna wariacja na Robinsona Crusoe), który odniósł równie duży sukces co jego literacki pierwowzór. Ten film to również dowód w kilku sprawach. Po pierwsze – dowód na to, że Ridley Scott wciąż jeszcze potrafi nakręcić świetny film (bo przecież od kilkunastu lat można mieć tu już wątpliwości). Po drugie – dowód, że fantastyka naukowa w swym najbardziej podstawowym znaczeniu ma się świetnie i można w tym gatunku opowiadać kolejne fascynujące opowieści, pełne zwrotów akcji i rzetelnej naukowej wiedzy. I jeszcze dodatkowo trzeba pochwalić aktorów – obsadę dobrano bezbłędnie i każdy gra jak z nut. I te marsjańskie widoki. Rzutnik, wielo calowy telewizor i można przenieść się w całkiem inny wymiar w domowych pieleszach.
Sicario
Sicario opowiada o młodej agentce FBI, która zostaje wrzucona w brutalny świat gangów i szybko musi zrewidować swoje poglądy na temat dobra i zła. Jak dobrze to się ogląda! Niesamowity, gęsty klimat, wspaniałe kreacje aktorskie (Del Toro! Brolin! Blunt!), doskonała reżyseria. Film od początku do końca trzyma w napięciu, aż można zapomnieć o oddychaniu. Brutalny, szczery i bardzo surowy obraz. Mój faworyt.
Mad Max: Na drodze gniewu
Jeden z najlepszych blockbusterów ostatnich lat. Odniósł wielki sukces zupełnie niespodziewanie, ale bardzo zasłużenie. 70-letni George Miller na nowo wynalazł kino akcji i zrobił film, który jest dziki, wściekły, nieokiełznany i tak dynamiczny, że momentami trzeba było wstrzymywać oddech. Apogeum rozrywki.
Snajper
Ten obraz nie pozostawi Ciebie bez emocji. Po obejrzeniu długo milczałem, a na moją półkę trafiła szybko biografia o głównym bohaterze. Film Clinta Eastwooda budzi wiele kontrowersji i odmiennych opinii, ale trzeba mu przyznać, że w Stanach osiągnął olbrzymi sukces. Snajper jest filmem doskonale zrealizowanym, ze świetnym dźwiękiem i zdjęciami, technicznie bez zarzutu. Także Bradley Cooper w głównej roli pokazał, na co go stać, udowadniając, że jest naprawdę dobrym aktorem. Eastwood nakręcił film bardzo amerykański, bardzo patriotyczny, ale ostatecznie również szczery i pełen napięcia.
Most szpiegów
Tom Hanks od wielu lat nie przestaje mnie zadziwiać. Lubię jego filmy. Do dziś „Kompania braci” wbija mnie w fotel za każdym razem, kiedy ją oglądam. Tym razem historia, którą ponownie w duecie ze Spilbergiem kręci Tom, ma swoje wady. Brakuje jednak dziś takich filmów. Takich osobowości, które nie pozostawiają nas obojętnie, budzą pytania. Sam chętnie poszukałem po obejrzeniu tego filmu treści paru historii z tamtych, jakże trudnych i nie znanych szerszemu społeczeństwu spraw. Enjoy!
Kryptonim U.N.C.L.E
Guy Ritchy w doskonałej formie. Już w Sherlocku bawił się konwencją retro, ale tu przechodzi samego siebie. Będzie druga część? Czekam z niecierpliwością. Ten film to kinowa adaptacja słynnego serialu z lat 60. o wspólnych misjach pary agentów (CIA i KGB), którzy co i rusz muszą ratować świat. Nie mam pojęcia, czemu ten film nie zdobył wielkiej publiczności (może za dużo ostatnio kina szpiegowskiego). Jeśli go przegapiliście – nadróbcie koniecznie, bo to najlepsza rozrywka, jaka była w kinach w te wakacje.
Whiplash
Prawdziwa filmowa bomba! Jedno z najintensywniejszych doznań kinowych ostatnich lat. Whiplash generuje niesamowite emocje i przez cały seans trzyma w napięciu. Film opowiada o toksycznej relacji na linii nauczyciel-uczeń i swoją wielkość zawdzięcza przede wszystkim doskonałym rolom J.K. Simmonsa oraz młodego Milesa Tellera. Fakt, że bohaterem filmu tak naprawdę uczyniono muzykę, dodatkowo wyróżnia go z morza innych dzieł, w których tematyką jest trudna droga wiodąca na szczyt.
Child 44
Niejednemu z Was seans będzie się dłużył, bo film jest nieco topornie ociosany, surowy w formie, nieco męczący roztrzęsioną kamerą i nieostrym obrazem, do tego usypiający ponurą, szarą kolorystyką sowieckiej rzeczywiści. Dzielnie dźwiga go na swoich szerokich barach Tom Hardy, ale chyba jako jedyny włożył w rolę trochę serca, bo pomimo obsady obfitującej w wiele uznanych, bądź dobrze rokujących nazwisk, jako jedyny pozostaje po seansie w pamięci. Cała reszta wykonuje wprawdzie solidną, ale raczej rzemieślniczą, robotę. Film warty uwagi. Zrozumieją go na pewno ci, którzy choć trochę pamiętają czasy kolejek lub opowieści dziadków o tym, co tak naprawdę się wtedy liczyło.
Doskonałe popołudnie
W głowie się nie mieści
Świeży. Bajkowy. Przezabawny. Wzruszający. Przecudowny z historią stawiającą rodzinę w centrum życia. To się nie zdarzyło od kilkunastu lat.
P.s. Dodatek z kotami na koniec wyśmienity!
Praktykant
Robert De Niro na emeryturze? Nic podobnego. Tak, tak – starszy pan, który się nudzi i z tej nudy idzie popracować jako praktykant. Dostajemy w ten sposób świetnie napisany lekki film obyczajowy, coś będącego odpowiednikiem w klimacie komedii romantycznej, ale pozbawionego zupełnie romansu – wszak różnica wieku i te rzeczy. Dobry, ciepły i sympatyczny film na Twoje dzisiejsze popołudnie.
Ugotowany
Bradley Cooper, Omar Sy, Daniel Bruhl, Sienna Miller. To musiało się udać. Szczególnie, że z filmu wycięto wszystkie sceny z Jamie Dornanem (50 twarzy Greya)! Film ze smakiem kosztowania każdej kolejnej sceny, polany lukrem gwiazdki Michelina i odrobiną talentu zespołu Cooper’a. Smacznego.
Rozumiemy się bez słów
Film z pewnością nie powtórzy sukcesu choćby „Nietykalnych”, ale zapewni dość przyjemną i lekką rozrywkę tym, którzy poszukują czegoś więcej niż tylko komediowych gagów. Sposób połączenia opowieści o ludzkich dramatach (brak słuchu) z radosną i beztroską komediową formą napełnia bowiem film wyjątkowo pozytywnym przesłaniem.
Przy takim natężeniu emocji i wzruszeń, które stopniowo rosną wraz z akcją, bardzo łatwo o zbędną ckliwość i sztuczność. Dzięki jednak kapitalnej grze Francoisa Damiensa (ojciec) i Karin Viard (matka), nawet z nieco napuszonych scen po chwili uchodzi powietrze i powraca ekranowa świeżość. Na uwagę zasługuje także słusznie nagrodzona Cezarem filmowa Paula, czyli Louane Emera, która nie tylko świetnie gra, ale i znakomicie śpiewa utwory słynnego w całej Francji Michela Sardou (aktorka była półfinalistką francuskiej edycji programu „The Voice”). Wszystko to sprawia, że seans przebiega śpiewająco, choć z bisowaniem można się wstrzymać. Pozytywnej energii i końcowych wzruszeń odmówić jednak twórcom nie można.
Birdman
Rozmowy na temat filmu Iñárritu będą trwać jeszcze bardzo długo – i nic w tym dziwnego. Birdman został doskonale zrealizowany, świetnie zagrany i wspaniale opowiedziany. To niesamowicie intensywny obraz, który pochłania od pierwszej sekundy. Dodatkowo jest wielkim powrotem aktorskim Michaela Keatona, który wciela się w rolę dawnego gwiazdora filmów komiksowych chcącego wrócić na szczyt. Dawny odtwórca Batmana doskonale umili Ci czas po drzemce, pracy. Partnerują mu doskonali Edward Norton i Emma Stone.
Straight Outta Compton
Film biograficzny o członkach grupy N.W.A., czyli legendach gangsta rapu, którzy mieli ogromny wpływ na muzykę i popkulturę. W pewnym sensie jest to laurka, bo unika kontrowersyjnych i niewygodnych tematów, ale jest świetnie zrobiona i dobrze zagrana. Są emocje, muzyka działa na ekranie wyśmienicie, a historia wciąga bez reszty. O to właśnie chodzi. Zanim pojawił się Eminem, 2Pac, nasza polska Paktofonika, przereklamowany Liroy czy doskonały ponadczasowy Kaliber 44, oni zaorali Stany. 50cent i spółka mają od kogo czerpać.
Poza czymkolwiek
Tu umieszczam Gwiezdne wojny. Nigdzie nie pasują. Za każdym razem przypomina mi o tym mój brat w rycerstwie, Rafał. Lubi używać nader często słowa: Masakra. I ja w tym miejscu go użyję. Masakra. Dla fanów wbijająca w fotel, odświeżona i napisana na nowo historia. Masakra. Dla krytyków (a są tacy?) za skok na kasę. Ja pozostaję pomiędzy.
Karbala
Jedyny polski film, który tu umieszczam. To ważny motyw i ważne wydarzenie, które zostało opisane nierówno, z fatalną, bez cohones grą Antoniego Królikowskiego. Za to ze znakomitą rolą Bartka Topy. Po raz kolejny, po Drogówce, udźwignął duży ciężar gatunkowy filmu.
Mały Książę
Największe rozczarowanie. Oglądałem z przejęciem. Kiedy jednak wyszedłem z kina, poczułem nienasycenie. Szkoda. Dla mnie film oczekiwany. I tyle. Seans się odbył.
21 czwartek sty 2016
Posted Blog
in
Gdy Dawid wracał po zabiciu Filistyna Goliata, kobiety ze wszystkich miast wyszły ze śpiewem i tańcami naprzeciw króla Saula, przy wtórze bębnów, okrzyków i cymbałów. I zaśpiewały kobiety wśród grania i tańców: Pobił Saul tysiące, a Dawid dziesiątki tysięcy. (1 Sm 18,6)
Zachwycił mnie ten fragment w dzisiejszej Eucharystii. Tym bardziej, że ledwo na nią zdążyłem. Kolęda daje się mocno we znaki 🙂 Pan Bóg ma swoje niespodzianki.
Czytam ten fragment i od razu wpadam w zachwyt. Ten Dawid to miał naprawdę dobrze. Tłumy, wiwatujący ludzie, muzyka, hałas, całuski, kwiaty, radość spełnienie. To wszystko towarzyszy królom, solidnym przykładom, mocarzom.
Pomyślałem sobie, czy w taki sposób myślę o swoim patronie? Czy cenię go tak jak dziś Dawida? Potrafi mnie poruszyć?
Zanim puenta, to mała historia o nim:
Św. Adrian urodził się w Afryce Północnej, a według mniemania wybitnego średniowiecznego uczonego, św. Bedy Czcigodnego, pochodził z plemienia Berberów. Jego rodzina uciekła do Italii przed najazdem Arabów, dzięki czemu młodzieniec mógł zdobyć wszechstronne wykształcenie. Wiadomo, że mieszkał nieopodal Mediolanu i w młodym wieku wstąpił do zgromadzenia benedyktynów.
Zdobył wiedzę między innymi w zakresie matematyki, astronomii i poezji, którą w późniejszym okresie mógł spożytkować jako nauczyciel. Rozkwit jego cnót był widoczny dla współbraci i przełożonych, co sprawiło, iż został mianowany opatem klasztoru Niridanum na wyspie Nisida w Zatoce Neapolitańskiej.
Sława jego przekroczyła niebawem granice konwentu, docierając do cesarza Konstansa II, a za jego pośrednictwem do papieża św. Witaliana. Świątobliwy mnich trafił na dwór namiestnika Chrystusowego i został jego doradcą. Ojciec Święty pragnął hojniej rozdzielić między lud Boży owoce świętości swego towarzysza, dlatego dwukrotnie ofiarowywał mu arcybiskupstwo Canterbury. Pokora przeważyła jednak nad innymi względami, a Adrian zaproponował na ten urząd swego przyjaciela św. Teodora z Tarsu.
Sam zgodził się jedynie zostać pomocnikiem nowo mianowanego metropolity. Wyruszyli razem do Anglii w roku 668. Po drodze Adrian został uwięziony w Neustrii, Teodor zaś powędrował dalej i szczęśliwie objął swą stolicę. Po uwolnieniu benedyktyn dołączył do przyjaciela i został mianowany opatem klasztoru św. św. Piotra i Pawła (uległ on zniszczeniu podczas barbarzyńskiej zawieruchy tzw. reformacji XVI wieku).
Prowadził dla współbraci wykłady z Pisma Świętego i nauki Ojców Kościoła, uczył też języków klasycznych i chorału. Dzięki jego staraniom klasztor stał się międzynarodowym ośrodkiem katolickiego monastycyzmu i oświaty. Pełen zasług opat Adrian odszedł do Pana w roku 710 i został pochowany w kościele klasztornym. Grób jego zasłynął licznymi cudami, a gdy otworzono go pod koniec XI wieku, ciało Świętego było nienaruszone.
A przykłady pouczają i prowadzą. Święci nasi patronowie, nawet taki bufon Dawid pokazuje Boga. Nadają kierunek.
Dziś w Ewangelii padają takie słowa: „A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach”(Mk 3, 7)). W styczniu to Chrystus chce wejść do naszych domów. Już nikt z nas nie musi za nim krążyć, szukać, przychodzi w prostym geście błogosławieństwa na Kromera, Legionów, Leśnej…takim naszym lidzbarskim Zajordaniu. Wchodzi w nasze domowe pielesze i się tego nie wstydzi.
„Polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli. Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć”(Mk 3, 8-9). Dlaczego dziś nie lgniemy do Chrystusa? Uciekamy, zamykamy drzwi? Moją uwagę w tym fragmencie zwraca ta ciągle przygotowana łódka. Jezus nie chce uciekać. Na łódce w małej przestrzeni łatwiej się spotkać, być złowionym przez Jezusa Chrystusa, pląsać w takt rytmu wybijanego przez bijące fale naszego życia. Nie potrzebne fanfary. Wystarczy kołysząca się obecność. Taki dziś Pan Jezus po-ranny.
„W Bogu pokładam nadzieję, nie będę się lękał,
cóż może uczynić mi człowiek?
Wiążą mnie, Boże, śluby, które Ci złożyłem,
Tobie oddam ofiary pochwalne.” Ps 56, 12-13
14 czwartek sty 2016
Posted Blog
inDziś „4.oo nad ranem, może sen przyjdzie…” nabrała nowego znaczenia. Zwykle o tej porze śpi każdy z nas. Tej nocy ja nie mogłem. W zasadzie wszystko ułożyło się cudownie, żeby być zmęczonym poprzedniego dnia. Praca, kolędowanie, dzieciaki w szkole i nasz wspólne rozmowy zdusiły we mnie ostatnie resztki sił. Dzień męczący, ale piękny.
To nie była przespana noc.
Odpowiedź przyszła nad ranem. O 4.oo zaczął barabanić dzwonek. Długo, przeciągle. Wezwanie do chorego, do taty. Odchodzi.
Na Warmii zima jest zawsze zimą, ślisko, mroźno i zimno. Orzeźwiający świt. W mieszkaniu półmrok, oczekiwanie. Pan Feliks już nieprzytomny. Udzieliłem absolucji, namaściłem świętym olejem.
…
Dziś do Pana Jezusa podszedł trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Pan Jezus do Pana Feliksa chciał bardzo przyjść. A na koniec Ewangelista napisał, że lgnęli do Niego ludzie nawet na pustyni. Wiem, że do mnie i do Feliksa przyszedł Pan Jezus ot tak, w naszym mniemaniu, niestosownym czasie.
13 środa sty 2016
Posted Blog
inZniechęconemu to nawet w oczy…piaskarka. Utknąłem w drodze do Olsztyna;
korek ciągnie się już parę kilometrów. Wszyscy stoimy. Nawet piaskarka przede mną.
Rozglądam się, tak jak inni. Sarny, droga na Ostrołękę; panie, patrzysz pan na prawo, patrzysz na lewo nic się nie dzieje…
Obok swój dom mają siostry karmelitanki. Czasem słyszę, że one nic nie muszą. Nawet odgarnąć śniegu. Są wciąż na miejscu. No właśnie, na miejscu! Podsypują nas modlitwą, żebyśmy nie zsunęli się z wyznaczonej drogi.
Kilkadziesiąt aut na moment stanęło. Czasem trzeba, by ktoś/coś Cię zatrzymało. Wtedy wszystko zmienia perspektywę, nawet jak dostajesz piaskiem po oczach.
Takie Boże karmeLOVE