Dziś „4.oo nad ranem, może sen przyjdzie…” nabrała nowego znaczenia. Zwykle o tej porze śpi każdy z nas. Tej nocy ja nie mogłem. W zasadzie wszystko ułożyło się cudownie, żeby być zmęczonym poprzedniego dnia. Praca, kolędowanie, dzieciaki w szkole i nasz wspólne rozmowy zdusiły we mnie ostatnie resztki sił. Dzień męczący, ale piękny.
To nie była przespana noc.
Odpowiedź przyszła nad ranem. O 4.oo zaczął barabanić dzwonek. Długo, przeciągle. Wezwanie do chorego, do taty. Odchodzi.
Na Warmii zima jest zawsze zimą, ślisko, mroźno i zimno. Orzeźwiający świt. W mieszkaniu półmrok, oczekiwanie. Pan Feliks już nieprzytomny. Udzieliłem absolucji, namaściłem świętym olejem.
…
Dziś do Pana Jezusa podszedł trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Pan Jezus do Pana Feliksa chciał bardzo przyjść. A na koniec Ewangelista napisał, że lgnęli do Niego ludzie nawet na pustyni. Wiem, że do mnie i do Feliksa przyszedł Pan Jezus ot tak, w naszym mniemaniu, niestosownym czasie.
14 czwartek sty 2016
Posted Blog
in