Wciąż czekam, wciąż.
Adwent ma w sobie jakąś ogromną pomoc w drodze. Jeśli mam czekać to twórczo. A to mi się kojarzy raczej z pójściem, byciem w drodze. Jaki jest Twój życiowy Adwent? A może raczej powinienem zapytać czy ten życiowy Adwent to od jakiegoś czasu nieżyciowy, taki jakiś. Ciągle mam od siebie wymagać, być aktywnym. Jak mi się nie chce czasem, zwykle. W tych ostatnich dniach czytania opisują spotkanie. Czy czekam na to spotkanie? Z Nim? TAK.

–nie chciałbym, aby to oczekiwanie było jakąś imitacją, zwykłą, choć udekorowaną emocjami, stratą czasu. To strasznie trudny wniosek dla mnie w tych ostatnich dniach.

I drugie pytanie: w jaki sposób czekam i dążę (z założonymi rękoma się nie da)? Można w dążeniu do celu, nawet w dążeniu do prawdziwego spotkania, pominąć po drodze człowieka. I tego nienarodzonego, i tego, którego zobaczysz w drodze. Przechodzisz obok czy go spotykasz?
W końcu idę z nim finalnie razem do tego samego miejsca. Idę. Krok po kroku. Te kroki przez najbliższe dni pokaże małe Dziecko. Uff. Nie będzie łatwo