Mam problem z tym Panem Jezusem… zdawkowo niedawno usłyszałem na jednej z prób. Celne zdanie. Pomiędzy kolejnymi dźwiękami, wyśpiewaniem jakże podniosłych peanów modlitewnych, muzycznych majstersztyków, wciąż nas coś boli. To jakiś pierwszy rys wniosków po ostatnich Lidzbarskich Duchowych Inhalacjach, czyli wieczorach uwielbienia.
Śpiewasz, modlisz się, a ten kusiciel i tak ci w głowie chce namieszać. Zwodzi, zawiązuje pysk, sypie piaskiem po oczach. W końcu to już prawie czterdziesty dzień postu.
Mam problem z Panem Jezusem… Masz tak czasem? Ja też.
O tym w najbliższym czasie, w tygodniu, codziennie.
klucz

On ma klucz i umie go przekręcić. Nie nad tym się jednak zastanawiaj. Bardziej nad tym, jak ON znalazł takie wspaniałe drzwi do otwarcia?
Odpowiedź przyjdzie w tym tygodniu. Najpierw w euforii (prawie niektórym palma odbiła!), potem ze zdradą za plecami, dźwiękiem srebrników, łaskoczących każde ucho; z zapewnieniem Piotra, które zweryfikuje szybko pianie koguta, ze szmatą mokrą od umycia ciała zdziwionych chłopców, którzy za chwilę staną się mężczyznami, hegemonami wiary. Z krwią i blizną. Z historią, która ma swój „gwóźdź programu”: pusty grób.
Krok po kroku.
Ja idę.