Dziś podczas Oktawy czytamy o uczniach zwiewających do Emaus. Hmmm. Niezwykle ciekawe wydarzenie.
Można być przy Panu Jezusie, słuchać Go, patrzeć jakie cuda się dzieją wokół Niego. I… NIC! Zwiać! Ci dwaj uczniowie biorą nogi za pas. Jak to tak? Co to za uczniowie? Pfff, ale mi przykład. Ale to oczywiście moja wizja… Ich patrzenie jest zupełnie inne. właściwie taki jeden wielki gruz w życiu. Wszystko dla nich się zakończyło. Szkoda czasu, zwijamy czerwony dywan, gasimy światło, przedstawienie zakończone. Niech ostatni puści napisy końcowe a na kadrze życiowego filmu niech ktoś napisze punktację od biedy 1/10.
Nie zazdroszczę im tej całej sytuacji. Oni przecież się spodziewali… Konsumenci ewangelicznych marzeń…
I jeszcze to stwierdzenie św. Łukasza, a mianowicie – oczy ich były niejako na uwięzi. Tam można to przetłumaczyć mocniej: mieli kaganiec, który spowodował skomlenie, ale nie prawdziwie dźwięki. Na pewno nie było w tym uwielbienia.
Kaganiec! Ile razy nie pozwala mi iść po drodze z Jezusem? Jezus o tym wie, dlatego używa słów, które dobrze znają: bierzcie i jedzcie, bierzcie i pijcie. Jeśli znam te słowa, łuski z oczu spadną, jeśli nie, będę miał zawsze kaganiec na twarzy.