Co czujesz jak stoisz w kolejce do konfesjonału?
Banalne pytanie? Może zbyt osobiste?
Raczej w tamtym miejscu nie ma fajerwerków, a jedyny ogień, to raczej już słaba iskra naszych wcześniejszych różnych wyborów, gdzie mało było Pana Boga.
Kolejka, w której do mnie przemawia zdanie: „Jeśli chcesz” Bo przecież do konfesjonału to nie z przyzwyczajenia, radości, bo tam nie ma się czym chwalić. Podobnie mówi do Jezusa trędowaty z fragmentu Markowej Ewangelii. Jeśli chcesz… Ile ja bym chciał zrobić, wyrzeźbić w swoim życiu. Zwykle raczej urobię się jak Wenus z Milo…po łokcie. I nic z tego nawrócenia. Raczej kolejne przewrócenie.
A może o to chodzi – przewrócić się. Kiedy byliśmy mali, to nieraz człowiek się a rodzice zakrzyknęli: „o jak pięknie złapałeś zająca!”
Może chociaż dłoń Jezusa uda się…złapać.

Da się. Tylko ten trąd ciągle o sobie daje znać. Komu było łatwiej w tej Ewangelii: trędowatemu podejść do Jezusa czy Jezusowi go oczyścić? O to jest pytanie.