Taki dialog proszę ja Ciebie:
– Mamo, co to znaczy być adoptowanym?
– To znaczy, ze nie wyrosłeś w brzuchu mamy, lecz w jej sercu…

Jakie dziś jest twoje serce?
Ja w swoim sercu czuję ponaglenie, by to właśnie serce uspokoić. Serce bije w konkretnym rytmie dla nas. Takt, takt. Symfonia dźwięków. Kiedy jest „zaziębione” wielością przytłaczających spraw, może się pogubić ów rytm i dostać zadyszki, może ono. Co wtedy? Czy szukać zamienników, które w tak zwanym międzyczasie, dadzą poczucie ulgi. Problem w tym, że one to serce oblepiają wielością zaadoptowanych pomysłów z kategorii podróbek „made in china”. Na chwile przyniosą ulgę i odroczą zadyszkę. Szukam wtedy kogoś, kto nawet palcem swym opowie mi jak żyć. Bo chyba łatwiej jak ktoś podpowie, kopistów dziś nie brakuje.
Dzisiejsza Ewangelia poucza, że w takiej chwili możemy niestety zaadoptować zły kompas i być pod wpływem zwodziciela. Jak pięknie brzmią mi w tej chwili słowa zespołu Kwiat Jabłoni z piosenki o tytule „Nic więcej”: Tak wiele do zdobycia świat daje mi, tak mało potrzebujesz, by się cieszyć nim. To prawda, jeśli serce nie zaadoptuje czegoś nie sercowego, nie z miłości płynącego. Tylko od początku odkryje Miłość, która rodzi na nowo. Czy wierzącym łatwiej jest to odkryć. Śmiem twierdzić, że tak. Nie pozbawia nas to jednak głębokiej refleksji dla kogo bije moje serce. nawet jeśli czujesz, że Bóg Cię tylko zaadoptował, a nie zrodził do życia.