Służba nie jest wstydem, ponieważ służyć Bogu nie oznacza być poddanym, lecz panować. Im doskonalsza jest ta służba, im bardziej stajemy się Mu poddani, tym bardziej jesteśmy wolni i tym bardziej panujemy nad sobą. Wówczas nie panuje nad nami żadna rzecz, a zwłaszcza grzech.
Miłość i pokora są to dwa skrzydła, konieczne do lotu w krainę życia wiecznego.
Doskonałość nie polega na umartwianiu i zabijaniu ciała, lecz na zabiciu woli własnej i przewrotnej.
(św. Katarzyna z Sieny)

Czy życie nie jest pasmem paradoksów. Czyż jarzmo może być słodkie a brzemię lekkie? Wydaje się, że nie, ale zapytajmy jakichkolwiek młodych rodziców, jak się czują od chwili, w której w ich rodzinie pojawiło się dziecko. Myślę, że gdyby przez ich życie przemknęło tornado, to wywołałoby mniej zmian niż ta niewielka, całkowicie zdana na nich osóbka. Wstają w nocy na pierwsze kwilenie, pielęgnują, karmią, usypiają, noszą na rękach póki im starczy sił. Wszystko inne przestało istnieć – liczy się tylko dziecko. Czy noszą brzemię? Zdecydowanie. A czy jest ono słodkie? Wystarczy spojrzeć w zmęczone oczy rodziców, by dostrzec, że nic piękniejszego nie mogło ich spotkać.
To Słowo dziś prowadzi nas do wyboru naszego życia. Ile razy chcemy żyć życiem innych. Św. Katarzyna ze Sieny zaprasza nas dziś do świadomego wyboru swojej codzienności. Akceptacji tego, co da się zmienić, odszukać na nowo. Nie szukajmy nowych śladów za wszelką cenę nowego jarzma. Zrealizujmy koncepcję, którą dał nam Pan. Aktualizujmy ją. Choćby i dziś. Teraz.Nawet z podkrążonymi oczami.

MODLITWA CZŁOWIEKA ZMĘCZONEGO ŻYCIEM
Panie, wstając dziś rano, powiedziałem sobie, że będzie tak samo jak w inne dni.
I rzeczywiście, było tak samo.
Pojechałem tym samym tramwajem jak co dzień, przeczytałem takie same obłudne rozważania w prasie na temat nie zmieniającej się sytuacji krajowej.
Wszedłem po tych samych nijakich schodach i na biurku zastałem takie same dokumenty do przejrzenia — dokumenty, które nie zmieniają się od teraz już blisko dziesięciu lat.
Dziewczyna w centrali była ta sama, tak jak kierownik działu personalnego. Miny mieli takie jak co dzień, jak każdego dnia, kiedy nie oczekuje się niczego specjalnie nowego.
W południe zjadłem to samo co zwykle w środę.
Potem wróciłem do biura i pracowałem do szóstej.
Przed chwilą przyszedłem do domu i powiedziałem sobie, że jutro będę musiał znowu robić to samo.
Panie, jestem tym wszystkim zmęczony.
Marzyłem o czymś innym. Marzyłem, że kiedyś będę prowadził życie aktywne, ruchliwe, pełne wrażeń i niespodzianek.
To były marzenia. Ale jednak ciężko jest otrząsnąć się z marzeń.
Nigdy nie będę niczym innym, niż jestem.
O, wiem dobrze, że inni byliby zupełnie zadowoleni w mojej sytuacji.
Na pewno. Ale to w niczym mi nie pomaga.
Panie, pozwól mi w ten wieczór wyrazić to moje znużenie, to pragnienie ucieczki. Komu to powiem, jeśli nie Tobie?
Nikt by nie zrozumiał. Powiedzieliby: „Na cóż on się skarży?” I mieliby w pewnym sensie rację. To przecież całkiem normalne: mężczyzna, który wykonuje swoją pracę.
No wiec powiem o tym tylko Tobie.
Nie proszę Cię, żebyś coś zmieniał. Nie. Nie potrzeba zmieniać mojego życia. To mnie trzeba zmienić.
Panie, pomóż mi mniej przyglądać się sobie samemu.
Pomóż mi zobaczyć, że są też inni ludzie, inni niż ja. Którym codziennie też przydarza się to samo.