A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Mk 5, 23nn
Jak trudno o coś prosić… A tu jakieś dotknięcie, chociaż to musi wystarczyć tej kobiecie. Jak smutna musiała być. Zapewne ukrywała tę swoją intymną przypadłość. Jak smutna musiała być, bo chciała się dotknąć tylko Jego płaszcza. A czemu nie szukała dotyku ciała? Przez swoją chorobę już zapomniała, jak wiele można zdziałać dotykiem, obecnością. Wybrała tę formę, zapewne bezpieczniejszą. Nikt nie zauważy…
On jednak zauważył. Jak trzeba uważnie patrzeć na to o co się prosi Boga…bo jeszcze zauważy…